Najpierw pionierka - w pierwszych dniach obozu każda drużyna zaczęła budować swoje miejsce. Powstawały prycze, totemy, bramy, wszelkie inne zdobnictwo (szyszkowęże!) aż w końcu mogliśmy rozpocząć zajęcia.
W tym roku nasz podobóz nazywał się Leśne Runo. Chciałyśmy zbliżyć się do natury, w końcu "Harcerka miłuje przyrodę i stara się ją poznać". Przy namiotach zastępów mogliśmy zobaczyć totemy obrazujące ich cele dotyczące obozu. Błękitne Turnie zaprezentowały flaminga (współpraca), Szara Grań orła w gnieździe(dokładność, waleczność), natomiast Czerwone Wierchy zawiesiły między drzewami pszczołę (pracowitość).
Jak wyglądały nasze obozowe dni? Rano pobudka, powitanie dnia. Później apel, śniadanie (Leśne Runo poowstaaań!) i w końcu zajęcia. Jakie? Przeróżne! Uczyłyśmy się przewidywać pogodę, pracowałyśmy nad swoją wiedzą z samarytanki, przenosiłyśmy się w czasie z historią harcerstwa i oczywiście wiele, wiele innych. Po obiedzie kontynuacja, wieczorem kolacja i ognisko.
Poza takim dniem miałyśmy okazję do wyruszenia na zwiady. Poznałyśmy Skępe od zupełnie innej strony. Trzeba też przyznać, że były tam wyjątkowo dobre lody!
Po drodze w obozie oczywiście Olimpiada oraz Harfa.
Co utkwiło nam w pamięci? Z pewnością wędrówki w Toruniu z 6 ZDH. Pierwszy dzień spędziliśmy w forcie uczestnicząc w zajęciach z terenoznawstwa, przebiegając tor przeszkód, strzelając z broni. Drugi i trzeci dzień byliśmy w samym centrum Torunia. Legendy na temat kina i pizzy stały się rzeczywistością. Oczywiście nie było to jedyną atrakcją - kadra przygotowała dla zastępów świetną grę miejską. Miałyśmy możliwość zwiedzenia zamku, rozwiązywania zagadek, znalezienia ciekawych informacji na temat wieeelu pomników w mieście. Nie zabrakło prawdziwych, toruńskich pierników, planetarium i fontanny Cosmopolis.
Gdy wróciłyśmy do obozu czekały na nas następne wyzwania.
Powędrowałyśmy na chatki. Tam, zupełnie same ze swoim zastępem, gotowałyśmy na kuchni polowej dwa razy. Mmm, pyszne spaghetti!
A kilka dni później... Komandos! Tegoroczna tematyka przypomniała nam o życiu bogów z samego Olimpu. Zastępy z całego Obwodu Tatrzańskiego wybrały się na spotkanie z Apollem (aby ułożyć za niego odę do ukochanej, gdyż stracił on swą wenę :( ), Zeusem (który zażyczył sobie nowego tronu) czy Hestią (na ratunek domowemu ognisku z pochodni) - i oczywiście wieloma innymi.
I powoli nadchodził koniec... Rozpionierka, ostatnie ognisko. Zostały nam cudowne wspomnienia.
Już odliczamy do następnego obozu!
Więcej zdjęć: